Małe zgromadzenie ludzi powoduje brak jakiejkolwiek prywatności, każdy wie wszystko
o każdym, utrzymanie czegokolwiek w tajemnicy jest prawie niemożliwe. To determinuje
stosunki i układy międzyludzkie, brak możliwości decydowania samemu o własnym losie
powoduje przymus całkowitego polegania na innych. W związku z tym cała wieś żyła intrygami,
była podzielona na różne stronnictwa, plotka odgrywała bardzo istotną rolę w życiu wsi,
kształtowała opinię na dany temat (niezależnie od stanu faktycznego). Wszystko było częściowo
ukryte, ale i tak każdy zdawał sobie sprawę ze swoistego "drugiego życia wsi". Układy
decydowały o wszystkim, od ślubów po spory o ziemię, mając kogokolwiek przeciw sobie
załatwienie danej sprawy stawało się prawie niemożliwe. Główną mącicielką ładu była
Jagustynka, która sama przyznała, iż robiła to z czystej złośliwości.
Cytaty:
- plotkarstwo:
Ale kobietom się nie spieszyło, odpoczywały często przykucając na śniegu, głowami od wiatru, kiej to stado kuropatew, i rajcowały z cicha, zaś na jej wołania Filipka mruknęła niechętnie:
- Hanka gania jak ten pies za wroną i myśli, że rychlej co złapie...
- Na co to jej zeszło, chudziaczce - szepnęła współczująco Krakalina.
- Nawygrzewała się dosyć w Borynowej chałupie, najadła tłusto, nasmakowała dobrości, to może teraz i biedy popróbować. Człowiek całe życie przymiera głodem, haruje jak wół, a nikto nawet nie polituje.
- A przódzi to nas nawet nie pozdrawiała...
- Moiściewy, chleb daje rogi, a głód nogi, powiedają.
- Chciałam kiejś pożyczyć terlicy, powiedziała, że ma la siebie.
- Prawda, że ona ta otwartej ręki la ludzi nie miała, wynosiła się nad drugie, jak wszystkie Boryny, ale szkoda kobiety, szkoda !
- Po sprawiedliwości, ale ten Antek łajdus, no!
- Juści, że łajdus, juści. Ale i to wiadomo, że kiep, suczka nie chce, pies nie weźmie, każdy chłop poleci, jak go kiecką przywabią.
- Gdyby na mnie padło, na środku drogi zdarłabym Jagnę za łeb, a wyzwała, a skleła, a kudłów naczesała, żeby całe życie pamiętała.
- Przyjdzie i do tego, jeśli czymś gorszym się nie skończy!
- To już takie Paczesiowe nasienie, a Dominikowa nie insza była, nie.
- Ciodźma; wiater nisko podbiera, to na noc może ustać.
- Intrygi Jagustynki:
- Wezmą się za łby i pozagryzają jak te wściekłem psy - myślała często, wielce rada ze swojej roboty, że zaś zimą nie było wiela co robić, to łaziła po chałupach z kądzielą, podsłuchiwała, a judziła jednych na drugich prześmiewając ze wszystkich zarówno, nie śmieli drzwi zamykać przed nią obawiając się jej ozora, a głównie tego, że pono złe oczy miała... Zazierała i do Antków, ale najczęściej spotykała się z nim, gdy z roboty powracał, i wtedy to mu w uszy kładła nowiny od Jagny.
Jakoś we dwie niedziele po bytności księdza u Borynów przydybała go koło stawu.
- Wiesz, stary sielnie powstawał na ciebie przed księdzem.
- O cóż to znowu szczekał? - pytał niedbale.
- Że ludzi podmawiasz na dwór, że trzeba by cię oddać strażnikom i jeszcze drugie...
- Niech popróbuje! Nimby mnie wzięli, takiego bym mu na dach puścił koguta, że kamień na kamieniu by nie ostał? - zawołał namiętnie.
Poleciała zaraz z tą nowiną do starego, ˇmyślał długo i powiedział cicho:
- Podobne to do niego, taki zbój, podobne.
I więcej nie rzekł, nie chciał się z babą zadawać w poufałości, ale skoro Rocho przyszedł wieczorem, zwierzył się przed nim.
- Nie wierzcie wszystkiemu, co Jagustynka przynosi, zła to kobieta!
- Może to i nieprawda, ale bywały podobne przypadki. Przecież stary Pryczek spalił swojego szwagra, że go skrzywdził przy działach, siedział za to w kreminale, ale spalił. To i Antek może to zrobić, musiał coś napomknąć o tym, całkiem nie stworzyłaby sobie.
- Mówicie, mówicie, a tyle jest z tego, że wam czas się nie dłuży! Hale, prawda to była, że przódzi z nieba przychodziły opiekuny różne, co biednemu i uciśnionemu zmarnieć nie dawały! Czemuż teraz takich nie uwidzi?
Mniej to biedy, mniej mizeracji, mniej tego dusznego skrzybotu?... Człowiek jest jako ten ptak bezbronny, na świat puszczony - a to go jastrząb, a to go zwierz, a to głód, a w końcu i ta kostucha dodusi - a ci prawią o miłosierdziu i głupie żywią, i manią obietnicami, że zbawienie przyjdzie! Przyjdzie, ale Antychryst, i ten sprawiedliwość wymierzy, ten się zmiłuje, jak ten jastrząb nad kurczątkiem.
Porwał się Rocho i zaczął wielkim głosem wołać:
- Nie bluźnij, kobieto, nie grzesz, nie słuchaj podmów diabelskich, bo na potępienie się wiedziesz i wieczny ogień! - Ale upadł na ławę, łzy mu zalały głos, trząsł się cały ze zgrozy świętej, z bólu nad tą duszą zgubioną, a gdy nieco przyszedł do siebie, z całej mocy duszy wierzącej wykładał prawdę i na dobrą drogę wyprowadzał.
I długo, długo mówił, że lepiej i ksiądz na ambonie nie potrafił.
Poprzedni Następny