W skład mentalności Polaka także (w tamtych czasach) wchodził stosunek
do sprawy narodowej. Tu trzeba powiedzieć, iż chłopi nigdy nie przejmowali się tym,
uznawali to za sprawę panów. Inaczej sprawa się miała podczas powstania styczniowego,
ale na przełomie wieków starano się o tym zapomnieć, gdyż tamten czas kojarzono z nieszczęściem
i klęską, teraz niespecjalnie szanowano powstańców (Kuba, Jacek), ani nie podejmowano
tematu podczas rozmów. Nikt o tym nie myślał, zajmowano się jedynie sobą i najbliższymi.
Świadomość narodowa wśród chłopów była znikoma.
Cytaty:
- Postawa Jambrożego:
- Czarny był,.. jak ten sagan był czarny... -zmierzył do mnie... ale trafisz mę gdzieś... wraziłem mu bagnet w kałdun... zakręciłem, że ino chrupnęło... pierwszy!... Stoimy... stoimy... a tu naczelnik wali... Jezu Chryste! Sam naczelnik!... Chłopaki... powiada... Narodzie... powiada... Szlusuj... szlusuj... - krzyknął ogromnym głosem, wyprostował się jak struna i cofał się wolno, aż mu drewniana noga stukała. - Pijcie do mnie, Pietrze, pijcie... sierotam jest...- bełkotał niewyraźnie spod ściany, ale się nie doczekał, bo ńaraz się porwał i wyszedł z karczmy, tylko z drogi dolatywał jego głos chrapliwy, śpiewający...
- Stosunek do Kuby
Tylko drużbowie z druhnami i muzyką na czele zebrali się kupą przed gankiem i zaśpiewali wraz jednym głosem ostatnią piosneczkę:
Dobranoc państwu młodym,
Dobranoc !
Dobrą nockę oddajemy,
Sami służką ostajemy,
Dobranoc!
A Kuba w ten sam czas składał duszę swoją pod święte Panajezusowe nóżki.
- Stosunek wobec Jacka:
Nie odrzekła, gdyż w opłotki skręcał z drogi pan Jacek, dziedziców brat, o którym powiadali, że głupawy był nieco, bo zawżdy ze skrzypkami się nosił, na rozstajach pod figurami grywał i tylko z chłopami przestawał. Szedł przygięty ze skrzypicą pod pachą, z fajeczką w zębach, chudy, wysoki, z żółtą bródką i rozbieganymi oczyma. Rocho wyszedł naprzeciw. Musieli się znać, bo poszli razem nad staw i długo tam siedzieli na kamieniach, cosik cicho poredzając, że już dawno przedzwonili południe, kiej się rozeszli. Rocho wrócił na ganek, ale był jakiś osowiały i markotno patrzał.
- Schuchrało się panisko, że ledwiem go poznał! -ozwał się Bylica.
- Znaliście go? - ściszył głos oglądając się na kowalową.
- Jakżeby... Niemało dokazywał za młodu, niemało... Kat ci był la dzieuch... we Woli ni jednej nie przepuścił... dobrze baczę, w jakie to cuganty jeździł... jak se używał... baczę... - pojękiwał stary.
- Wziął za to ciężką pokutę, ciężką!
Poprzedni Następny