Bardzo dobrze obrazującym mentalność chłopską aspektem był z pewnością
ich stosunek do religii. Na pierwszy rzut oka mieszkańców Lipiec można nazwać gorliwymi
katolikami: codziennie rano i wieczorem odmawiali pacierz, uczęszczali na msze, przestrzegali
postów, święta to dla nich najważniejsze okresy w roku. Ksiądz proboszcz cieszył się
ogromnym szacunkiem, słuchano jego rad, wpływał na życie parafian. Z drugiej strony
jednak nie zastanawiano się nad głębszym sensem wiary: modlitwy mówiono pamięci, bez
żadnej refleksji ani nawet zrozumienia, na mszach i tak ludność była podzielona: przy ołtarzu
stali gospodarze, dalej parobcy, z czego wynikało niezrozumienie idei; święta kultywowano
jedynie przez wzgląd na tradycję. Natomiast księdza słuchano jedynie wtedy, gdy mówił
zgodnie z wolą chłopa. Jeśli było inaczej (np. gdy kazanie traktowało o karczmie), to
puszczano jego opinię i nakazy mimo uszu.
Cytaty
- Niezrozumienie głębszego sensu religii:
- A czy to można do zakrystii boso, co? - pytał cicho.
- Głupiś! Pan Jezus ci na buty czyje zważa, a nie na pacierze...
- Pewnie że tak, ino w butach to zawżdy przystojniej... - szeptał smutniej.
- Gorliwe pacierze:
Głuchy, przyciszony trwożnie szept pacierzy drgał w przyziemnej ciszy; czasem szloch bolesny zerwał się z mogił; czasem lament żałosny wił się w rozdzierających skrętach wśród krzyżów; to jakiś nagły, krótki, nabrzmiały rozpaczą krzyk, jak piorun, rozdzierał powetrze albo ciche płacze dziecięce - sieroce płacze kwiliły w omroczonych gąszczach niby pisklęta...
- Podział na mszy:
Nie, nie ostał dzisiaj w kruchcie jak zawdy, jak przystało la niego, jeno się mocno jął przepychać przez ciżbę i parł prosto aż przed wielki ołtarz - aż tam, gdzie stawały same gospodarze, gdzie stojał Boryna i wójt sam; kaj stawały te, co nosiły baldach nad dobrodziejem, abo i te, co ze świecami kiej kłonice trzymali straż przy ołtarzu w czas Podniesienia.
Patrzyli na niego ze zdumieniem i zgrozą, a z często gęsto usłyszał przykre słowo i odebrał takie spojrzenie, jako ten pies, któren się tam ciśnie, gdzie go nie wołają. Ale Kuba nic sobie z tego dzisiaj nie robił; ściskał w garści pieniądz, a duszę miał pełną słodkości i dobroci, jakoby po spowiedzi się czuł abo zasie i lepiej.
- Zestawienie kazania księdza, potępiającego pijaństwo z efektem jaki wywarło:
Ksiądz mówił długo i tak mocno, że jaki taki westchnął skruszonym sercem, niejednemu łzy pociekły, a któren znów zasie spuszczał oczy i kajał się w sumieniu - i obiecywał poprawę... A Kuba patrzył w dobrodzieja, jak w obraz święty, i aż mu dziwno było, że to ten sam dobry pan, co mówił do niego i dał mu złotówkę bo teraz wyglądał jak archanioł na ognistym wozie brzasków, twarz mu pobladła, oczy ciskały błyskawice, gdy zaczął podnosić głos i wypominać narodowi grzechy wszelkie, a skąpstwo, a pijaństwo, a rozpustę, a czynienie szkód, nieszanowanie starszych, bezbożność! I wołał wielkim głosem o upamiętanie się, błagał, zaklinał, prosił - aż Kuba nie wytrzymał i jął się trząść w sobie z winy tych wszystkich grzechów, z żalów, ze skruchy i ryknął głośnym płaczem, a za nim naród cały: kobiety, gospodarze nawet, że płacz się uczynił w kościele, chlipanie, wycieranie nosów, a gdy ksiądz z pokutną modlitwą zwrócił się do ołtarza i padł na kolana - jęk przeleciał kościół, i naród, jak las przygięty wichurą, runął twarzami na podłogę, aż kurz się podniósł i niby obłokiem osłonił te serca skruszone i łzami, westchnieniami, krzykiem wołające do Pana o zmiłowanie.
- Żeby was, juchy, pokręciło!... Łajdusy jedne... żeby tak drogę pozastawiać!... nic, jeno się pochlały... zbereźniki... a dobrodziej na darmo wypomina... a dobrodziej...-tu się zastanowił długo i miarkował, aż i wreszcie chyciło się go rozeznanie i żałość taka, aż przystanął, oglądał się dookoła, pochylał szukając czego by twardego do ręki... ale zapomniał wnet i chwycił się za kudły, i jął się prać po pysku kułakiem i wykrzykiwać:
- Pijanica jesteś i świnia zapowietrzona! Do dobrodzieja cię zawlekę, niech cię wypomni przed całym narodem, żeś pies i pijanica... żeś dwa po dwa półkwaterki... żeś całego rubla przepił... żeś jako to bydlę abo i gorszy!... żeś. .
I żałość z nagła go objęła nad sobą, że przysiadł na drodze i buchnął płaczem.
Poprzedni Następny