Na wizerunek typowego chłopa w powieści Reymonta składało się wiele różnych cech,
z których wynikał sposób życia i stosunki między ludźmi w Lipcach. Podstawowym
wyznacznikiem bogactwa była ilość posiadanej ziemi, gdyż dzięki niej można było przeżyć
(wszystko opierało się na rolnictwie). Ona determinowała stosunek chłopów do innych, np.
w związku z 35 morgami pola Boryna zajmował tak wysoką pozycję w hierarchii społecznej.
Poza tym większość sporów targających wsią była związana ze stanem posiadania
(np. konflikt Antka i Macieja). Ziemia powodowała większość działań, jeśliby nie zajmowała
tak ważnego miejsca w mentalności chłopskiej, nie doszłoby do sporu z Niemcami o Podlesie.
W związku z dużą wartością roli także praca była szanowana i stanowiła istotny wyznacznik
wartości człowieka, gdyż nawet posiadając wielkie gospodarstwo, a zaniedbując je, nic się nie
uzyska.
Cytaty:
- Spór Antka i Macieja o ziemię:
- Czego chcecie, mówcie! - zawołał ostro, zniecierpliwiony milczeniem.
- A to... mów, Antek... a to przyślim wedle tego zapisu... - jąkała kowalowa.
- Zapis zrobiłem, a ślub w niedzielę... to wam rzeknę
- To wiemy, ale nie o to przyślim-
- A czego?
Zapisaliście całe sześć morgów!
- Bom tak chciał, a zechcę, to w ten mig zapiszę wszystko...
- Jak wszystko będzie wasze, to zapiszecie! -powiedział Antek.
- Dziecińskie, nasze.
- Głupiś jak ten baran! Grunt jest mój i zrobię z nim , co mi się spodoba!
- Zrobicie abo i nie zrobicie...
- Ty mi wzbronisz, ty!
- A ja, a my wszystkie, a nie, to sądy wam wzbronią! - krzyknął, bo już nie mógł ścierpieć i buchnął zapamiętałością.
- Sądami mi wygrażasz, co? Sądami! Zamknij ty gębę, pókim dobry, bo pożałujesz! - krzyczał przyskakując do niego z pięściami.
- A ukrzywdzić się nie damy! - wrzasnęła Hanka podnosząc się na nogi.
- A ty czego? Trzy morgi piachu wniesła i starą plachtę, a będzie tu pysk wywierała?
- Wyście i tyla Antkowi nie dali, nawet tych jego morgów matczynych, a robimy wam za parobków, jak te woły.
- spór z Niemcami o Podlesie:
- Czyście wy wszyscy powariowali? - wołał stary podnosząc ręce. - Wzbraniacie nam kupować ziemię! Dlaczego? Z jakiego prawa?...
Znowu mu Rocho wyłożył wszystko spokojnie, szeroko i jak się patrzy, ale Niemiec poczerwieniawszy ze złości, wrzasnął:
- Ziemia jest tego, kto za nią płaci!
- Tak wygląda po waszemu, ale po naszemu jest inaczej, że powinna być tego, komu jest potrzebną - powiedział uroczyście.
- A to w jaki sposób, za darmo może, po zbójecku? -kpił urągliwie.
- Za te dziesięć palców, duża płata! - odpowiedział tak samo Rocho.
- Głupie gadanie! Co tu będziemy czas tracili na żarty, Podlesie kupiliśmy, jest nasze i pozostanie, a komu się to nie podoba, niech idzie z Bogiem i omija nas z daleka. No, czego jeszcze czekacie?...
- Czego? By wam powiedzieć: wara od naszej ziemi! -buchnął Grzela.
- Wartość pracy:
Że zdawało się, jakby bory, chylące się nisko nad ugorami, gwarzyły zdumione, że strumienie lękliwiej wiły się skroś pustek, a tarniny już obwalone białymi pąkami, grusze po miedzach, przelotne ptactwo, to jakiś wędrownik z obcych stron i nawet te krzyże i figury, stróżujące nad drogami, wszystko się rozgląda w zdumieniu i pyta dni jasnych i tych odłogów pustych:
- A kaj się to podziały gospodarze? kaj to te śpiewy, te bujne radoście kaj?...
Jeno ten płacz kobiecy im powiadał, co się w Lipcach stało.
I tak schodził dzień po dniu bez żadnej przemiany na lepsze; naprzeciw, gdyż co dnia prawie mniej kobiet wychodziło w pole, że to w chałupach zaległej robocie ledwie poradził.
Tylko u Borynów szło wszystko jak zwyczajnie, wolniej jeno niźli po inne lata i ździebko gorzej, że to Pietrek dopiero się przyuczał do polowych robót, ale zawdy szło jakoś, boć i rąk pomocnych nie brakło.
Hanka, choć jeszcze z łóżka, rządziła wszystkim tak zmyślnie i kwardo, że nawet Jaguś musiała z drugimi stawać do roboty, i o wszelkiej rzeczy równą pamięć miała: o lewentarzu, o chorym, kaj orać i co gdzie siać
- Wartość pracy, ujęta symbolicznie:
Boryna naraz przyklęknął na zagonie i jął w nastawioną koszulę nabierać ziemi, niby z tego wora zboże naszykowane do siewu, aż nagarnąwszy tyla, iż się ledwie podźwignął, przeżegnał się, spróbował rozmachu i począł obsiewać...
Przychylił się pod ciężarem i z wolna, krok za krokiem szedł i tym błogosławiącym, półkolistym rzutem posiewał ziemię na zagonach.
Łapa chodził za nim, a kiej ptak jaki spłoszony zerwał się spod nóg, gonił przez chwilę i znowu powracał na służbę przy gospodarzu.
A Boryna, zapatrzony przed się w cały ten urokliwy świat nocy zwiesnowej, szedł zagonami cicho, niby widmo błogosławiące każdej grudce ziemi, każdemu źdźbłu, i siał siał wciąż, siał niestrudzenie.
Potykał się o skiby, plątał we wyrwach, niekiedy się nawet przewracał, jeno że nic o tym nie wiedział i nic nie czuł kromie tej potrzeby głuchej a nieprzepartej, bych siać.
Poprzedni Następny