Stylizacja gwarowa i język w "Chłopach" Władysława Reymonta
Jednym z czynników składających się na fenomen "Chłopów" Reymonta jest zaadaptowanie przez autora elementów języka gwarowego obecnego w tytułowej grupie społecznej i niezwykle umiejętne wtopienie go w całość fabuły. Stanowi on jej nieodłączny element, przyczyniając się do tego, że odbiorca staje się nie tylko świadkiem losów bohaterów, lecz może je odbierać z perspektywy bezpośredniego uczestnika.
Po ukazaniu się dwóch
pierwszych tomów powieści, znakomity krytyk literacki epoki Młodej Polski
- Ignacy Matuszewski - napisał w 1904 roku, że "język powieści nabrał
jakiejś żywiołowej jędrności i siły". Po ukazaniu się całości, Józef
Weyssenhoff na kartach "Tygodnika Ilustrowanego" dowodził, że
"Kapitalnym pomysłem Reymonta w Chłopach jest stworzenie sobie udzielnego
języka, zastosowanego do przedmiotu. Chłopi mówią z chłopska, a nawet
narzeczem mazursko - łowickim. Autor jednak przemawia od siebie nie zwykłą,
górną polszczyzną, lecz mową ułożoną ad hoc, wzorowaną na mowie
włościan, nieskończenie tylko obfitszą, wzbogaconą zwrotami z innych
stron kraju, nawet archaizmami, z trafnym smakiem wznowionymi. Nie jest to
narzecze "księżaków", lecz piękna, poetyczna, giętka mowa polska,
nasiąknięta sztuczną gminnością, która sprawia złudzenie, że autor
jest idealnie wydoskonalonym chłopem."
Powyższe opinie nie należą
do odosobnionych. Sprawa tworzywa językowego Chłopów do dziś budzi
zainteresowanie literaturoznawców i historyków języka polskiego.
Podstawowym kodem językowym
Chłopów jest język literacki z przełomu XIX i XX wieku. Dominuje on wyraźnie
w partiach narracyjno - opisowych utworu. Trudno jednak spotkać jego czystą
odmianę. Autor stopniowo wprowadza elementy gwarowe i archaiczne.
Fenomenalnie łączy konwencjonalny język z gwarą. Dzięki temu użyte
sformułowania nie sprawiają wrażenia "obcych", ale wtapiają się w
powieść, tworząc integralną i spójną całość. Ciekawym zjawiskiem jest
różne nasycenie tekstu elementami gwarowymi. Największe obserwujemy w
dialogach, co stanowi oczywisty zabieg stylizacyjny. Stylizacja występuje także
w elementach narracyjno - opisowych, a niekiedy fragmenty z bardzo
rozbudowanym językiem chłopskim przeplatają się z takimi, w których
prawie nie został on użyty. Jako przykład może posłużyć opis budzących
się do życia wiosną Lipiec z pierwszych stron tomu trzeciego powieści.
Najpierw mamy fragment o stosunkowo niewielkim nasyceniu gwarą: "Dzień się
już czynił coraz większy, zorze rozsączały się w martwe siności, że na
niebie poczynały gorzeć jakoby krwawe łuny pożarów jeszcze nie
dojrzanych, i tak się galanto rozwidniało, iż ano bory wyrastały dokoła
czarną obręczą, a wielka droga, obsiadła rzędami topoli pochylonych,
utrudzonych jakoby w ciężkim chodzie pod wzgórze, dźwigała się coraz
widniej na światłość, zaś wsie, potopione w mrokach przyziemnych, wyzierały
gdzieniegdzie pod zorze, kieby te czarne kamienie spod wody spienionej, i
poniektóre już drzsewa co bliższe srebrzyły się całe w rosach i
brzaskach".
Gdyby nie wprowadzone tu słowa
"galanto", "ano" i "kieby", można by przyjąć, że mamy do
czynienia z czystą odmianą języka literackiego. Okazuje się jednak, iż
fragment ten sąsiaduje bezpośrednio z innym, w którym elementy gwarowe wyraźnie
dominują nad elementami języka literackiego: "Słońca jeszcze nie było,
czuło się jeno, że leda pacierz wyłupie się z tych zórz rozgorzałych i
padnie na świat, któren dolegiwał ostatków, ozwierał ciężko mgławicami
zasnute oczy, poruchiwał się ździebko, przecykał z wolna, ale jeszczech się
lenił w słodkim, odpoczywającym dośpiku, bo cichość padła barzej w
uszach dzwoniąca, jakoby ziemia dech przytaiła - jeno wiater, jako to
dychanie dzieciątka, cichuśki powiał od lasów, aż rosy potrzęsły się z
drzew."
Fragment ten, jak wiele
innych obecnych w powieści pokazuje, że Reymont, stawiając na równi ze język
literacki i ludową gwarę, uważa je za w pełni równoprawne.
Dialektyzacją objęte są
w powieści wszystkie warstwy języka. Obecna jest zarówno w fonetyce (chto
- kto, hale - ale), jak i gramatyce (ludzie kochane, dobre są ludzie,
ociec mówili). Sprawa elementów gwarowych w Chłopach od dawna budzi żywe
emocje w środowisku językoznawców i historyków języka polskiego. Problem
ten podniósł w 1911 roku Kazimierz Nitsch, który w książce "Mowa ludu
polskiego" stwierdzał, że język Chłopów nie jest "odbiciem określonego,
naprawdę istniejącego narzecza", ale że jest on synkretyczny, gdyż "łączy
w sobie różne właściwości spotykane w centrum Polski". Polemikę z
Nitschem podjęła Maria Rzeuska, która przekonywała, że język Chłopów
wzorowany jest na narzeczu łowickim. Do dziś większość językoznawców
podtrzymuje tezę Nitschego. Argumentem na jej korzyść jest przyjęta przez
Reymonta strategia pisarska. Chciał stworzyć ze swojej powieści dzieło
uniwersalne; ponadregionalne, choć odwołujące się do elementów
regionalnych.
Osiągnięciu tego celu miały
służyć różne zabiegi. Reymont odwoływał się do obrazowania, które
literaturoznawcy nazwali impresjonistycznym, a które polegało na starannym
opisie detali z pominięciem samych przyczyn zjawisk. Taka metoda
przedstawiania rzeczywistości zmusza czytelnika do współtworzenia wraz z
narratorem właściwego obrazu, do układania niejako "na własną rękę"
ciągu zdarzeń w spójną całość. Przykładem zastosowania tego zabiegu w
tekście jest opis Niedzieli Palmowej: "Dzień już się podnosił ku południowi,
cichość zgoła świąteczna ogarniała wieś, że nikaj głosów żadnych
nie było, tyle jeno, co te wróble ćwierkania i świegoty jaskółek lepiących
gniazda pod okapami. Czas był ciepły, pierwsza wiosna ledwie co trąciła
ziemię i tknęła drzew; niebo wisiało młode, przemodrzone i dziwnie łyskliwe;
sady stały bez ruchu, ku słońcu podając gałęzie, nabite spęczniałymi pąkami,
zaś olchy, staw brzeżące, niby w cichuśkim dychaniu poruchiwały żółtymi
baziami, a pędy topól rdzaw, lepkie i pachnące, a jakoby miodem ciekące,
otwierał się na światło niby te dzioby pisklęce".
W opisie tym pisarz
odnotowuje kolejne elementy krajobrazu, zestawiając je obok siebie, ale nie
wiążąc ich ze sobą. Zadanie to należy do czytelnika. Reymontowi zależy
przede wszystkim na oddaniu nastroju święta, a służą temu zabiegi
animizacji i uosobienia ("młode niebo"), abstrakcyjne zwroty ("dzień
się podniósł ku południowi, wiosna ledwie trąciła ziemię i tknęła
drzew") i porównania ("olchy [...] niby w dychaniu cichuśkim poruchiwały
żółtymi baziami"). Powyższe środki stylistyczne angażują czytelnika w
tworzenie własnego, indywidualnego świata Chłopów.
Reymont wielokrotnie stara
się za pomocą stylizacji nadać powieści ton podniosły. Służą temu
licznie stosowane ludowe przysłowia i porzekadła, oraz inwersje i powtórzenia
("Maciej Boryna domierał se tak z wolna, dochodził swojego czasu po ździebku
z dnia na dzień). W tym samym celu stosowane są apostrofy ("O dolo człowiekowa,
dolo nieustępliwa!"). Występując w sąsiedztwie dialogów, zwroty takie
nadają wypowiedzią emocjonalnego zabarwienia.
Kunszt powieści Reymonta
polega przede wszystkim na umiejętnym wtopieniu gwarowych sformułowań w język
literacki, dzięki czemu warstwa leksykalna powieści odbierany jest z jednej
strony jako naturalna dla chłopskiej społeczności, a z drugiej - dość
jasna i zrozumiała. Wkład pracy autora w przygotowanie podłoża językowego
powieści zaowocował uznaniem jej za jeden z najlepszych przykładów
stylizacji gwarowej w polskiej literaturze.
Bibliografia:
Materiał przygotował:
Rafał Ałasa